czwartek, 8 stycznia 2015

sesja sesyjka se ssijka

Byłam wczoraj w aptece i zauważyłam na wystawie lek o nieprzyjemnej nazwie "Sesja".
Czego ludzie nie wymyślą :D.
Sesyjka przede mną, już tuż tuż, a jutro kolos z ciężkiego (najcięższego?) działu.
Skłamałabym pisząc, że jestem przygotowana. Tak naprawdę to wuja umiem.
No ale to poprawka, może lepiej mi pójdzie.

Jestem chora, więc cały misterny plan nauki się posypał. Wykańczałam się w łóżku z herbatą zamiast się uczyć. No po prostu nie dało się.
Już późno, 23:30. Trzeba by olać naukę, grzecznie się spakować, wziąć prysznic, ogarnąć trochę dom i pójść spać. Jutro pobudka o 5 (daj Boże), bo muszę dojechać z domu do mieszkania. Jest w mieście, w którym studiuje. To jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce.
Nie, nie Kraków. Ba, Wrocław też się nie umywa.
Tak czy siak, o 6:30 muszę być już w mieszkaniu i pilnie się uczyć.
O 9 idę na dodatkowe zajęcia. Potem na uczelnie- kolokwium <3.
A potem...hmm
Spanko czy coś.
Muszę koniecznie wyzdrowieć. Ominie mnie sobotnia impreza i basen, ale trudno.
Trza mieć siły do sesji.
Znowu mam wszystko gruntownie zaplanowane i pewnie jak zwykle lenistwo weźmie górę ;).
Choć może nie?

Wg planu zdanie sesji jest wykonalne. Trzeba sporo szczęścia i pracy od rana do nocy, ale da się.
A tyle razy sobie mówiłam, że będę się uczyć na bieżąco. Nic z tego. Jestem niezdolna do pracy.
Całe szczęście, że szybko się uczę, bo byłoby za mną kiepsko.
Ja NAPRAWDĘ nie robię NIC na tych studiach. Miesiąc sesyjny to jedyny w ciągu półrocza kiedy się wysilam. Rili.
Jednak źle byłoby nie zdać, zawiodłabym ojca.
No to spinam moje różowe pośladki. Do dzieła.

Na zawsze i na wieczność,
Antonina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz